sobota, 25 marca 2017

Od Luny

Ponownie rozejrzałam się dookoła. Dark strzegł wejścia do pokoju. Spojrzałam na wystraszoną ofiarę, było nią stworzenie wyglądem przypominające morsa. Przywaliłam mu ponownie w przeponę i wywróciłam na ziemię. Nie do końca żywego kopnęłam pod ścianę i wyciągnęłam nóż. Biedak, chyba nie wiedział że ten pokój jest dźwiękoszczelny, bo darł ryja jak opętany.
-Przyniosłam ci pecha.-Uśmiechnęłam się.
Wyjęłam nóż i trafiłam nim prosto w klatkę piersiową. Minuta i było po sprawie. Włączyłam w radiu moją ulubioną melodię i przykleiłam kartkę z tekstem do czoła. Podeszłam do trupa i jeszcze raz przywaliłam mu w mordę po czym zlizałam krew z łap i wyszłam podchodząc  do Dark`a.
-Po robocie.-Szepnęłam.
Wraz z bratem udaliśmy się z powrotem na imprezę. Mój bliźniak puścił jakiś nowy kawałek, a ja w tym czasie odebrałam zapłatę od klienta. Po tym razem zmyliśmy się i poszliśmy prosto do bazy MT.
-Wróciliśmy!!!-Krzyknęłam od progu.
Dark od razu zmył się do swojego pokoju, pewnie planując upić się do nieprzytomności lub naćpać nowym narkotykiem. Ja skierowałam się w stronę kuchni w której Sairen coś gotowała. Zajrzałam jej przez ramię i zobaczyłam nieokreśloną rzecz, która wydawała się jeszcze żyć.
-To jest jadalne?-Spytałam.
Cane spojrzała na mnie morderczym wzrokiem i powiedziała że to trucizna domowej roboty o którą ktoś w sklepie prosił. Czasami zastanawiam się co to do cholery za sklep, że sprzedaje tam takie rzeczy. Westchnęłam i dosłownie opadłam na krzesło. Zero chęci, siły czy motywacji. Nagle usłyszałam cichy dźwięk. Muzyka w dodatku znajoma. Podniosłam się i zaczęłam nucić tekst piosenki.
-Luna?-Spytał Jack wchodząc do kuchni.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się.- No i na razie.
Wstałam i skierowałam się do swojego pokoju. Za niecałą godzinę mam dostać dane nowej ofiary i zaplanować morderstwo, czyli dzień jak co dzień. Kiedy kończyłam do mojego pokoju wpadła -dosłownie- Sairen.
-O co chodzi?-Spytałam wychylając się zza biurka.
<Sairen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz