-To...co teraz robimy?-Spytała Cane.
-Skoro już tu jesteśmy to możemy się napić.-Wzruszyłam ramionami.
Wyszłyśmy z zaplecza i podeszłyśmy do baru. Cane zamówiła jakiś drink, a ja koktajl. Po chwili do stołka podszedł jakiś gość, oferując nam alkohol. Przez myśl przeszło mi to że mógłby nam coś tam dosypać, więc "grzecznie" odmówiłyśmy.
*jakiś czas później*
Koło 3 w nocy wyszłyśmy z baru i poszłyśmy w prosto w stronę samochodu. Niestety koło niego stał ten typek z wcześniej z paczką kumpli. Westchnęłam i wraz z Cane poszłyśmy w stronę auta. Goście, gdy tylko nas zobaczyli, zaczęli na nas gwizdać co dosyć mocno zadziałało mi na nerwy.
-Czego chcecie?-Spytałam już trochę wkurzona na co oni się tylko uśmiechnęli, co mogło oznaczać tylko jedno.
Dostałam białej gorączki (albo furii, jak zwał tak zwał). Momentalnie pobiegłam jak z procy i skoczyłam do góry powalając kilku z nich, a Cane zajęła się resztą.
-K-kim wy...jesteście?-Wyjęczał koleś, któremu Cane złamała kość na pół.
Piekielny ból, może prawie taki sam jak przy wycinaniu na żywca organów? Nie odpowiedziałyśmy na pytanie. Weszłyśmy tylko do auta i odjechałyśmy z piskiem opon w stronę bazy MT. Po niecałej godzinie dotarłyśmy na miejsce. Gdy tylko wysiadłyśmy, obie skierowałyśmy się w stronę kuchni.
-Cane, umyj sierść z krwi, a ja coś ugotuję.-Uśmiechnęłam się.
Dziewczyna tylko przytaknęła głową i podeszła do umywalki. Ja natomiast wyjęłam z lodówki składniki i zrobiłam gofry. Podałam to Cane wraz z nutellą i cukrem pudrem. Kiedy skończyłyśmy jeść, rozległ się głos tłuczonej szyby. Obie pobiegłyśmy w stronę z której dochodził ten dźwięk. na dworze byli...
<Cane?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz